czternaście − trzy =

Finis legis Christus – 50. rocznica śmierci bpa Edmunda Nowickiego 10 marca 2021

Podczas mszy świętej z okazji 50. rocznicy śmierci bpa Edmunda Nowickiego kazanie wygłosił ks. Maciej Kwiecień, dyrektor gdańskiego oddziału Radia Plus. Zachęcamy wszystkich do zapoznania się z treścią homilii.

 

 

 

„Finis legis Christus”
50.
rocznica śmierci biskupa Edmunda Nowickiego
Katedra oliwska, 10 marca 2021 r., godz. 18.00

 

Ekscelencjo – Księże Biskupie Jacku,
Ekscelencje – Księża Biskupi Wiesławie i Zbigniewie,
Wielebni Księża wg urzędów i godności,
Czcigodne Siostry Zakonne,
Szanowna Wspólnoto Gdańskiego Seminarium Duchownego,
Drodzy Siostry i Bracia

        W odczytanej przed chwilą Ewangelii Jezus mocą swojego autorytetu przypomina nam o niezmienności i wartości Bożego prawa. Nawiązuje tym samym do nauczania rabinów, którzy podkreślali, że brak posłuszeństwa prawu oznacza odrzucenie jego autorytetu. Zuchwały bunt przeciw prawu był podstawą do usunięcia winowajcy z żydowskiej społeczności. A przekonywanie innych o tym, że prawo nie już mocy obowiązującej stanowiło jeszcze poważniejsze wykroczenie. W dyskusji z faryzeuszami Chrystus przeciwstawia się nie prawu, ale jego fałszywym interpretacjom i zwraca uwagę, że to On sam jest wypełnieniem tego prawa – finis legis Christus.

        Chcemy tego wieczoru wypełnić z miłością prawo, które przypomina nam o modlitwie za zmarłych, którzy – jak podkreśla św. Josemaria Escriva, założyciel Opus Dei – pozostawili po sobie ślad, byli duchowo płodni i oświetlali ziemskie ziemskie drogi ogniem Chrystusa, który nosili w sercu.

        Gromadzi nas dzisiaj w oliwskiej katedrze uroczystość szczególna. Wspominamy bowiem osobę bp. Edmunda Nowickiego, trzeciego biskupa diecezji gdańskiej. Dziękujemy za jego pasterską posługę i prosimy, aby Chrystus przyjął go do społeczności świętych w niebie. Naszą modlitwę zanosimy w szczególnym czasie dla lokalnego Kościoła. Przed nami bowiem nowy rozdział historii archidiecezji związany z posługą ustanowionego przed tygodniem metropolity gdańskiego, arcybiskupa Tadeusza, który staje się spadkobiercą gdańskiej misji św. Wojciecha, a także w pewnej mierze pasterskiego posługiwania bp. Nowickiego. W tym nowym rozdziale dziejów na horyzoncie pojawia się również jubileusz setnej rocznicy ustanowienia diecezji gdańskiej. Modlitwę dzisiejszego wieczoru kierują do Boga duchowni  i wierni świeccy, wśród nich kilkunastu kapłanów, część z nich jest tutaj obecna, którzy otrzymali święcenia kapłańskie z rąk bp. Edmunda Nowickiego i wciąż pamiętają go jako troskliwego ojca, pasterza i przewodnika w wierze. Przywołują w swoim sercu to, co najbardziej charakterystyczne w jego zewnętrznej sylwetce i duchowym profilu. A trzeba przyznać, że była to sylwetka nietuzinkowa i profil wyjątkowy.

        Każde wspomnienie jest pewnego rodzaju aktualizacją wydarzeń minionych, przywołaniem najważniejszych faktów z życia konkretnej osoby. Łatwo jednak zgubić się w ich gąszczu i tym samym utracić wyjątkowy rys osobowości. Trzeba jednak przywołać choćby te podstawowe fakty, aby zrozumieć kontekst życia i osobowość Edmunda Nowickiego. Urodził się w 1900 r. w Wielkopolsce w rodzinie właściciela browaru. Po ukończeniu gimnazjum w rodzinnym Trzemesznie studiował w seminarium duchownym w Gnieźnie i w Poznaniu. Święcenia kapłańskie otrzymał 15 marca 1924 r. w Gnieźnie z rąk kard. Edmunda Dalbora. Jako ciekawostkę można podać, że dzień wcześniej Rada Ligi Narodów przyznała Polsce teren na półwyspie Westerplatte, u ujścia kanału portowego do morza, co szeroko komentowano w prasie i to nie tylko lokalnej. Po święceniach ks. Nowicki trzy lata pracował jako wikariusz, a później został wysłany na specjalistyczne studia z zakresu prawa kanonicznego do Rzymu. Bardzo szybko uzyskał doktorat. Po powrocie do Polski pracował w sądzie duchownym w Poznaniu. Jednocześnie uczył jako prefekt w kilku poznańskich szkołach wyższych. Aktywnie uczestniczył w działalności duszpasterstwa akademickiego, w okresie międzywojennym był autorem kilkunastu publikacji z zakresu prowadzenia duszpasterstwa, prawa kanonicznego i administracyjnego.

        W 1939 r. został aresztowany przez władze hitlerowskie, a w 1940 r. uwięziono go w obozie koncentracyjnym w Dachau. W obozowych wspomnieniach zapisał: „Od pierwszej chwili byłem świadom, że Bóg prowadzi nas ku wielkim rzeczom, jednych ku przygotowaniu na prominentny koniec, innych ku bogatym, nieoczekiwanym doświadczeniom życiowym. Jako też u nikogo nie było widać przygnębienia czy smutku”. W lutym 1941 został zwolniony z obozu pod warunkiem porzucenia kapłaństwa. Warunku tego nie dopełnił, ale oczywiście nie mógł oficjalnie sprawować funkcji kapłańskich. Po opuszczeniu obozu dość lakonicznie wyznał: „Ocalałem. Dlaczego? Myśli moje to nie myśli wasze, ani drogi wasze drogami moimi”. Osobny rozdział w życiu bp. Edmunda Nowickiego to budowa struktur kościelnych na ziemiach odzyskanych. Historię tworzenia tychże struktur przedstawił sam bp Nowicki w kilkugodzinnej rozmowie z bp. Ignacym Jeżem na rok przed swoją śmiercią. Opowieść Biskupa to rodzaj sagi z elementami grozy, opowiedziana z niezwykłą swadą gawęda, która śmiało może być gotowym scenariuszem historycznego i zarazem sensacyjnego filmu z licznymi wątkami kryminalnymi. Dość powiedzieć, że misja powierzona ks. Nowickiemu była niezwykle delikatna, a zarazem wymagająca odwagi, czego pełną świadomość miał kard. August Hlond, promotor działań na rzecz umocnienia Kościoła na zachodnich rubieżach. Misja ta zakończyła się w 1951 r. Ks. Nowicki powrócił do Poznania i kontynuował pracę w sądzie kościelnym i seminarium duchownym. Swoistym zwieńczeniem tego etapu działalności było pewne wydarzenie utrzymywane w pełnej tajemnicy, które miało miejsce w październiku w 1954 r.. Jego świadkiem był  młody kapłan Marian Przykucki, późniejszy biskup chełmiński, który zapisał: „Do Pałacu Arcybiskupiego w Poznaniu przybyli dwaj zasłużeni kapłani, którzy kilka godzin później, po opuszczeniu tego budynku, byli już biskupami, chociaż prawie nikt o tym nie wiedział. Arcybiskup Dymek wraz z dwoma biskupami – Franciszkiem Jedwabskim i Lucjanem Bernackim udzielił w pałacu, przy zachowaniu pełnej dyskrecji, za wcześniejszą zgodą Stolicy Apostolskiej, sakry biskupiej dwom kapłanom. Byli nimi księża Edmund Nowicki i Teodor Bensch. Obaj hierarchowie byli przeznaczeni na administratorów diecezji na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych. Status tych diecezji był kwestionowany przez władze PRL. Ponadto w tym samym czasie w więzieniu przebywał prymas Wyszyński i jego ówczesny sekretarz, biskup Baraniak. Biskupi, którzy pozostawali na wolności, mieli obawy, że i oni mogą zostać niebawem aresztowani. Wtedy na wolności pozostaliby tylko biskupi wyświęceni z zachowaniem dyskrecji i oni mogliby wtedy wypełniać pasterską misję. Ja sam wiedziałem wtedy, że na moich oczach dzieje się historia.”

        Dopiero miesiąc po święceniach Edmund Nowicki ujawnił się w Poznaniu jako biskup. Miało to miejsce podczas pogrzebu abp. Walentego Dymka. Wzbudziło to niemałą sensację, którą spotęgowała wiadomość, że Stolica Apostolska ustanowiła Edmunda Nowickego biskupem gdańskim już trzy lata wcześniej, czyli w 1951 r.

        I tak oto ostatni rozdział księgi życia bp. Edmunda został zapisany w Gdańsku. Jako niezwykłe memento brzmią słowa skierowane w pierwszym powitaniu do duchowieństwa, dlatego warto je przytoczyć: „Jak mogłem się zdobyć na takie wystąpienie ja, skoro mam tu przed sobą pokolenie kapłanów, którzy pod niezapomnianym przewodem Administratora Apostolskiego Andrzeja, wszystko bodaj co zastaję, osobiście stworzyli, którzy ofiarami swych sił i zdrowia, wśród min i przeróżnych innych zasadzek dzikiego ongiś zachodu z ruin i zgliszcz w ciężkim mozolnym trudzie wznosili domy Boże, a potem drżącą z wzruszenia ręką swoją pierwsi zapalali Jezusowi wieczną lampkę. Jakże zdołałbym otoczyć się przepychem biskupiego ingresu wobec pokolenia kapłanów, któremu Matka Jezusowa zawdzięcza tu trony swoje. Przyszedłem więc do was cicho i skromnie, pełen uczuć głebokiej dla Was czci i podziwu” i dodał: „Jezusowi o to chodzi, byśmy jedno byli. Wówczas i tylko wówczas stanowić będziemy Jego prawdziwą, a nie pozorną owczarnię. Ta nasza miłość jest warunkiem zbawienia naszego. Jeśli ja będę sercem z Wami, a Wy będziecie sercem ze mną, wtedy Jezus będzie wśród nas i z nami.” Z wrodzoną energią bp Nowicki tworzył struktury życia duszpasterskiego nadszarpnięte bądź całkowicie zniszczone przez wojenną pożogę. Dbał o odbudowę zniszczonych podczas wojny świątyń. Szczególną troską otoczył powołane przez siebie seminarium duchowne. Traktował je jak źrenicę oka i centrum duchowego promieniowania na całą diecezję, swoisty matecznik, w którym dojrzewali przyszli duszpasterze podejmujący ciężar sakramentalnej posługi i głoszenia Słowa Bożego. Jak zaznaczył: „diecezja gdańska jest młoda latami, ale znaczeniem swoim i w Kościele polskim i tu na północy – jest już dojrzałą. Ta dojrzałość wskazuje, że w matce – tak już dojrzałej – muszą się rodzić syny”. Żywił głębokie przekonanie, że bez własnego seminarium nie da się wypracować jednolitego stylu działania duszpasterskiego. Ale nie wahał się również, mimo dojmujących braków kadrowych, posyłać na dalsze studia świeżo wyświęconych kapłanów, aby w przyszłości mogli kształcić kolejne pokolenia kleryków. Było to z jednej strony posunięcie ryzykowne, ale z drugiej dalekowzroczne. Pod jego czujnym okiem rodziły się kolejne instytucje i inicjatywy. Uczestniczył w obradach Soboru Watykańskiego II. Podczas soborowych wystąpień nigdy nie mieścił się w wyznaczonych każdemu biskupowi 10 minutach, ale też nie przerywano mu, co było wyraźnym sygnałem potwierdzającym wagę wypowiadanych kwestii. W tym kontekście należy przypomnieć, że wraz z Prymasem Polski i pozostałymi biskupami podpisał w Rzymie orędzie do biskupów niemieckich, w którym padły słynne słowa „Wyciągamy do Was (…) nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”. Zdecydowanie bronił autonomii Kościoła przed ingerencją władz państwowych. Jako dobry Pasterz przygotował wiernych diecezji do obchodów jubileuszu 1000-lecia chrztu Polski, wpisując swoje działania w plan nakreślony przez kard. Stefana Wyszyńskiego. Apelował o modlitwę w intencji pokoju w Ojczyźnie i na Wybrzeżu podczas wydarzeń grudniowych w 1970 r.

        Nastał rok 1971. Stan zdrowia biskupa Nowickiego wyraźnie się pogorszył. Przed śmiercią, która przyszła 10 marca, Bp Nowicki wyznał: „Chcę już umrzeć. Przyjdzie ktoś inny. Może będzie lepiej pracował niż ja. Moje siły osłabły. Przepraszam Księży Biskupów, moich kapłanów i powierzony lud Boży diecezji gdańskiej, co może w mojej służbie nie było dostateczne”. W dzień śmierci – 10 marca, jak wspomina jeden z żyjących do dzisiaj Kapłanów, w Rzymie przebywał kard. Karol Wojtyła i odprawił Mszę św. w intencji zmarłego. Powiedział wtedy, że ze śmiercią biskupa Nowickiego kończy się w Polsce pewna epoka, czyli po pierwsze czas staropolskiej, dawnej gościnności, a po drugie pewien styl wielkopolskiego oratorstwa i gawędziarstwa.

        Trudno podsumować znaczny dorobek trzeciego Biskupa Gdańskiego. Zrobił to celnie kard. Wyszyński, który do leżącego na łożu śmierci bp. Nowickiego skierował słowa: „Na pewno służyłeś dobrze i gorliwie. Byłeś sługą dobrym i wiernym. Ten, który cię posłał na najtrudniejsze placówki w Kościele polskim – do Gorzowa i Gdańska – ufał ci, sam ciebie wspierał, pomagał ci. A teraz przyjmie cię do siebie, jako dojrzały owoc trudu żniwnego w ojczystej ziemi”.

        Dzisiaj, w 50. rocznicę śmierci oczami serca i wyobraźni widzimy stojącego przed nami bp. Edmunda Nowickiego. Co by nam powiedział? Z pewnością rozpocząłby jedyną w swoim rodzaju gawędę, opowieść tak długą i zajmującą jednocześnie, że słuchalibyśmy jej z zapartym tchem i nie opuścilibyśmy tej katedry przez wiele godzin. I być może w ostatnim zdaniu tej opowieści przypomniałby nam, zgodnie z dzisiejszą Ewangelią i swoim biskupim zawołaniem, że końcem i wypełnieniem prawa jest Chrystus – „Finis legis Christus”. Amen.