5 + siedemnaście =

Czas odosobnienia okiem kleryka 25 marca 2020

#GSDzostałowdomu

Jestem w seminarium od siedmiu miesięcy, lecz pierwszy raz w sytuacji, w której nie mogę opuścić jego murów. A wszystko to za sprawą… światowej pandemii koronawirusa. Już od 13 marca żyjemy w naszym seminaryjnym domu w swoistej klauzurze ze względów bezpieczeństwa. Może brzmi to trochę przerażająco, ale naprawdę ma to więcej plusów niż minusów. Dziś, po 12 dniach, widzę, że były to słuszne kroki podjęte przez naszych Pasterzy i Przełożonych.
​W moim rodzinnym mieście mają swój klasztor siostry Karmelitanki Bose. Jest to zakon klauzurowy, w którym zakonnice nie mogą opuszczać swojego zgromadzenia. Do tej pory odwiedziłem je kilka razy, ale dopiero teraz – w obliczu szerzącej się zarazy – zdałem sobie sprawę z tego, jak wielką łaską jest klauzurowa wspólnota. Siostry – podobnie jak dzisiaj my – są całkowicie zamknięte. Nie mogą wyjść poza mury klasztoru. Mają jednak piękny ogród, kaplicę oraz siebie. U nas jest identycznie. Właśnie teraz doświadczam ogromnej miłości Boga, doświadczam tego, jak bardzo nas chroni, jakimi łaskami obdarza naszą wspólnotę w tym trudnym czasie.
Pomimo paraliżu na całym świecie nasze życie zbytnio się nie zmieniło i przebiega w miarę normalnie. Zamiast przechadzek i wyjść na miasto możemy bardziej budować wspólnotę, w której żyjemy. To nam pomoże w budowaniu innej wspólnoty, do której jako przyszli księża będziemy przecież posłani pewnego dnia przez biskupa. Dotychczas każdy z nas korzystał z czasu wolnego, opuszczając seminarium. Natomiast teraz możemy iść do współbrata, porozmawiać z nim, spędzić więcej czasu razem lub po prostu pograć w piłkę na boisku: poświęcić mu po prostu więcej czasu.
​Poznając „z przymusu” charyzmat zakonów klauzurowych widzę, jak często traciłem czas na bezużyteczne i przyziemne sprawy. Teraz mam go więcej nie tylko dla braci, ale również dla Boga, który codziennie jest z nami w kaplicy, do którego zawsze mogę przyjść. Wiele osób z zewnątrz nie ma obecnie takiej możliwości, a my przychodzimy do Niego całą wspólnotą na Mszę Świętą, adorację, na koronkę do Miłosierdzia Bożego, na różaniec i prosimy o ustanie epidemii. Wypraszamy przy tym potrzebne łaski dla chorych, cierpiących i zmarłych.
​Te ostatnie dni pozwoliły mi na nowo przemyśleć swoje życie i wejść jeszcze bardziej w głąb siebie. Już dziś widzę, że zbliżyły mnie one nie tylko do Boga, ale przede wszystkim do bliźniego.